To się zdarza za ka-żdym jed-nym razem. Regularnie zapominam, jaka ta gra – Zombicide 2. ed. – jest sprytna!
Za każdym razem, gdy rozkładamy grę po dłuższej przerwie, gramy scenariusz i świetnie się bawimy, robiąc najbardziej odjechane rzeczy. “To my biegniemy dalej”. “Ja jeszcze skoczę po skrzynkę!”. “Lu, do cholery! Nie zostawaj tam sama”. “Ja nie dam rady?!”. Gramy, śmiejemy się i… przegrywamy.
Dopiero wtedy zaczynamy zastanawiać się nad taktyką. Przypominamy sobie, że tu nie chodzi o chaotyczne bieganie po planszy, tylko o stworzenie sprawnego oddziału, który wzajemnie się uzupełnia i wykorzystuje zdolności swoich członków. Dopiero w drugim podejściu gramy nie jak roztrzepana banda popaprańców, tylko jak ekipa do wygrywania w Zombicide.
Bo Zombicide to nie tylko radosne rozwalanie zombiaków, ale sprytna, taktyczna, zespołowa gra-łamigłówka. I dopiero gdy tak się za to zabierzemy, okazuje się, że w to Radosne Rozwalanie Zombiaków da się też wygrać!
Felieton: Rafał Szyma. Zdjęcie: photoboardgamer
Linkujemy do pełnej kolekcji Zombicide TUTAJ.