Ta gra ma wszystko to, co lubię! W Bot Factory trzeba pomyśleć do przodu, można się trochę potarmościć ze współgraczami, reguły są klarowne, a powiązania między działaniami – do złapania w pierwszej partii. Coś jednak – we mnie, nie w grze – nie działa.
Jestem taki kiepski w “Bot Factory”, że aż wstyd. Po każdym ruchu widzę, jak bardzo nie spinają mi się akcje i zasoby, jak też dałoby się lepiej zagrać i – co boli najbardziej – o ile lepiej radzą sobie inni gracze.
Tak samo mam z “Cytadelą”. Gra niby zupełnie inna, a tak samo rozkłada mnie na łopatki. Przecież to oczywiste, na co zwracać uwagę, jakie pola manewru i blefu mają przeciwnicy, kto w jakie karty idzie – więc czemu przegrywam tak straszliwie każdą jedną partię?!
Albo “Fasolki”. Albo “Smallworld”…
Czy to jest tak, że mechanika gry bywa niekompatybilna z mózgiem gracza? Jego sposobem myślenia, stylem gry, procesami analitycznymi i/lub osobowością? Że gdzieś tam jest jakiś bug (Mindbug – ba-dum-tss!), który wykrzacza wszelkie próby oswojenia się z jej mechaniką?
Też macie gry, z którymi jesteście po prostu niekompatybilni?Niekompatybilni? – felieton Rafała Szymy