Teotihuacan: Miasto Bogów szturmem zdobył mój stół i nie chce z niego schodzić. Ten tytuł dostarcza długich godzin rozgrywki, a sama podstawka jest grą kompletną i niezwykle regrywalną. Czy takiej grze potrzebne są jeszcze dodatki? Cóż, ja bez nich nie sięgam teraz po Teotihuacan. Uwierzcie, że wprowadzają jeszcze więcej smaczków, a nie obciążają nadmiernie i tak już wytężonej mózgownicy.
Teotihuacan nie ma najniższego progu wejścia – umówmy się, to ciężka gra euro z mnóstwem kombinowania i bodaj kilkunastoma różnymi aspektami, na których można się skupić w drodze do zwycięstwa. Mechanika rondla akcji sprawdziła się tu jednak świetnie i jest intuicyjna. Na tyle, że gdy siadłam do Teotihuacan w kilka osób, moja przyjaciółka grająca dotychczas w same lżejsze tytuły, nie tylko wygrała, ale z największą pasją budowała piramidę znajdując dla siebie minigrę w grze. Każdy wtedy oparł się na innych akcjach, czasami na kilku i ciułał punkty w ulubiony przez siebie sposób.
Coż za gamechanger!
Ten, kto nie ściga się na stopniach nowej, pomarańczowej Świątyni i zupełnie ją olewa, owszem – nadal ma szansę wygrać. Ale omija go dużo zabawy i mnóstwo przydatnych, a wręcz potężnych umiejętności. Najlepsze jednak czeka na szczycie schodów: genialne bonusy liczone pod koniec Zaćmienia. W praktyce mogą one dać i kilkadziesiąt dodatkowych punktów, zwłaszcza, jeśli ktoś zgromadził bogatą kolekcję Masek. W skrócie – warto.
Przyznaję, że podczas gry w podstawkę, przy moim stole Maski nie cieszyły się tak wielką popularnością, na jaką zasługiwały. Wprawdzie gdy jest ich już z 6, 7, dają ogrom punktów, ale na początku nie robią wielkiej różnicy i trzeba je siermiężnie zbierać, czasami blokując się w tym celu na polach Rytuału albo rezygnując z innych kafli Odkryć. Z Późnym Okresem Preklasycznym Maski zyskały na popularności i stały się chodliwym towarem, bo przy odrobinie szczęścia można było za nie punktować po 3 razy na Zaćmienie (pierwszy raz standardowo, drugi raz za pomarańczową Świątynię, a trzeci dzięki płytce Przychylności Bogów). Gdy ktoś zdobywa np. 28 punktów za zestaw Masek i jest to liczone… potrójnie… W dodatku podczas każdego Zaćmienia… Nagle wydaje się to doskonałą strategią, prawda?
Ale nie tylko to wprowadził dodatek. Późny Okres Preklasyczny daje nowe kafelki azteckich Bogów z ich unikatowymi umiejętnościami. Niektóre z nich są tak potężne jak zgarnięcie podwójnej nagrody po Wstąpieniu, ale mają także prawie zawsze jakieś negatywne cechy. To o wiele bardziej dywersyfikuje grę, niż obranie jakiejś strategii. Kafle zmuszają graczy do gry asymetrycznej i kombinowania w nowy sposób, bo czasami po prostu uniemożliwiają wykonanie pewnych akcji.
Są także tym, czego szukałam w grze jednoosobowej z Botem – urozmaiceniem dla mnie i dla Bota, dającym – ku mojemu pechowi – fory jemu i strome schody mi. Dobrze, że ten pech się przydażył, bo dotychczas nie dawałam Botowi szans, a z kaflami z dodatku stają się one realne jak nigdy wcześniej. Zazwyczaj losuje się takie kafle Bogów z dodatku, które – o ironio – są wyborem między młotem a kowadłem, bo opisany na nich negatywny skutek wydaje się dużo dotkliwszy niż ten pozytywny. Cóż, coś za coś – nie można mieć wszystkiego. Kafle Bogów to wyzwanie, które nie pozwala nam kombinować w tak dowolny sposób, jak do tej pory.
W połączeniu z dodatkiem w Cieniu Xitle, Późny Okres Preklasyczny i sama podstawka nabierają jeszcze więcej rumieńców. Dość powiedzieć, że najrzadziej wybierane posunięcia stają się nagle domeną wszystkich. Przy samej podstawce zdecydowana większość graczy przy moim stole wybierała Akcję Główną, a po Kakao wszyscy rzucali się raczej przed Zaćmieniem, żeby opłacić nim swoich robotników. Mało kto decydował się na częste blokowanie kostek na polach Rytuału, w końcu to jakby pozbycie się robotników nie mówiąc o koszcie ich odblokowania (poświęcenie całej tury lub sporo Kakao, to coś, na co mało kto był skłonny się zdecydować).
Oba dodatki sprawiają, że trzeba mieć oczy dookoła głowy. Jeśli taktyka ze zdobywaniem Masek wydaje wam się dużo bardziej opłacalna niż inne – nic bardziej mylnego. Po pierwsze, Masek nie starcza dla wszystkich, jeśli każdy się na nie rzuca. Po drugie – mało kto walczy wtedy o pozostałe akcje, a Piramida przecież sama się nie zbuduje.
Dodatki do Teotihuacan na pewno ucieszą miłośników gier euro i kombinowania na planszy, dzięki kilku możliwościom zdobywania dodatkowych punktów. Nie obciążają zanadto samej mechaniki, bo rondel akcji wciąż zawiera tyle samo pól o takim samym lub podobnym działaniu. Można jednak tymi Akcjami pokierować inaczej, a dzięki temu ugrać więcej. Tam, gdzie jedni inwestują w surowce do budowy Piramidy, inni opływają w Złoto zamieniane na ozdoby i przywileje (Technologie), jeszcze inni boją się o Kakao i to, czy starczy go dla wszystkich robotników. Są i tacy wspinający się po stopniach Świątyni, starający się dostąpić zaszczytu jakim jest Przychylnośc Bogów. A pośród tego wszystkiego, gdzieś za plecami, komedianci żmudnie zbierają Maski szykując się przedstawienie, po którym innym opadną szczęki.
Weronika Skupin, Portal Games