The Godfather: Imperium Corleone to mnóstwo dobrej zabawy, ale twoja ekipa musi lubić zdradziecki styl rozgrywki. Zawiera też mnóstwo doskonale zaprojektowanych mechanizmów, które w sumie tworzą fantastyczną grę.
Każda akcja wymaga od ciebie przemyślenia mnóstwa zmiennych. Umieszczenie piona determinuje twoje zyski, zwiększając, broniąc, lub odbierając wpływy w dzielnicach, a czasem zapewniając też darmowe wymuszenia innym graczom. Rozkład akcji w czasie również odgrywa istotną rolę, gdyż nie da się wykonać zlecenia, bądź karty sojusznika, jeśli nie posiadamy figurki członka rodziny czy gangstera. Jeśli zwlekasz zbyt długo, możesz przegapić naprawdę dobrą lokację, ale położenie figurki zbyt wcześnie może uniemożliwić wykonanie bardziej wartościowej czynności.
Plansza zawsze jest mniejsza niż ambicje graczy, zwłaszcza, jeśli uważnie przygląda się akcjom oponentów. Nowe przedsiębiorstwa rosną jak grzyby po nowojorskim deszczu, dostępnych jest też więcej członków rodziny. Sprawia to, że niektóre pola są szczególnie atrakcyjne, a walka o nie zacięta. Mimo to nie można ignorować przeciwników, którzy celują w potencjalnie mniej opłacalne dzielnice, by wykręcić jakieś combo.
Wiedza o tym, co przeciwnicy wkładają do swoich walizek daje nam pełnię informacji o aktualnej punktacji, ale wymaga szczególnej uwagi przy stole. Zwracanie uwagi na zagrane bądź odrzucone zlecenia daje ogląd tego, co jeszcze jest dostępne w grze, pozwalając na bardziej przemyślane decyzje.
A klimat? Jak najbardziej, wysadzanie całej dzielnicy przeciwników za pomocą samochodu-pułapki, otrzymywanie darmowego haraczu, gdy ktoś dokonuje wymuszenia w naszej dzielnicy, przejmowanie kontroli nad dzielnicą po zwiększeniu tam swoich wpływów, albo pływanie z rybkami, gdy zbytnio rozproszysz swoje siły czy zadrzesz nie z tym, z kim trzeba, zyskiwanie wysoko postawionych sojuszników za pomocą adekwatnych łapówek, i o wiele więcej… Nie wiem, w jaki sposób można by było uczynić tę grę bardziej klimatyczną.