Targi w Essen właśnie się skończyły, poziom stresu opadł – w końcu chwila żeby złapać oddech. Nareszcie mogę pograć w najnowsze tytuły z tego roku, zobaczę co inni autorzy przygotowali dla graczy, kto wie może zaczerpnę kilka nowych pomysłów. Odnotuje sobie niektóre ciekawsze rozwiązania, które mogą być inspirujące i pozwolę sobie by tym razem inni trochę zamieszali mi w głowie. Czasem się zdarza – zupełnie nieoczekiwanie – że rodzi się coś całkiem nowego z całego tego zamieszania.
W końcu, po kilku rozgrywkach, nadeszło zamieszanie. O tak, a w rezultacie dwa tygodnie po Essen całkiem nowy prototyp wylądował na stole. Gramy. Tura za turą, krok po kroku Merry zdobywa przewagę i koniec końców widzę, że nic nie jest w stanie tego zmienić w nadchodzących ruchach przed końcem gry. Zostałem pokonany. Prototyp wydaje się być bardzo ciekawy, ale mimo wszystko karty wydają się trochę słabo zbalansowane.
Dociągam swoją ostatnią kartę. Nazywa się Komandos, nie ma na niej żadnego tekstu ani symbolu, nie ma do niej żadnych zasad, jedynie nazwa i niesamowita grafika. Nie miałem zielonego pojęcia jak działa ta karta, do dyspozycji miałem jedynie fajną nazwę, więc po prostu wrzuciłem ta kartę do swojej talii. Bardzo sprytne. Mówią na to „Styl Trzewiczka” – fabuła ponad wszystko, później będzie czas na martwienie się zasadami.
Więc dociągam tego głupiego Komandosa z mina pokerzysty, kładę ją w Nowym Jorku mówiąc „Ha! Komandos, wygrałem.”
Merry otwiera oczy szeroko.
Gdyby miała takie oczy na co dzień, to byłby problem z dopasowanie rozmiaru okularów.
„Że co proszę?” pyta prawie bez głosu w gardle.
Przegrałem z kretesem. Jedyne co mi pozostało to trochę się z Nią podroczyć. „Jak to co? Dociągnąłem Komandosa. Nie mówiłem Ci że gdy Posterunek dociąga tą kartę, to wygrywa? Na pewno mówiłem. A więc wygrywam!”
Merry nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. „Taka karta nie istnieje!”
Ja wciąż z kamienną twarzą. „Istnieje. Skąd bym inaczej wziął tę kartę? Komandos wygrywa grę.”
„Ignacy! Taka karta nie istnieje!!”. Merry zrywa się wkurzona, obiega stół, łapie Komandosa i wyrzuca go. Karta ląduje niedaleko okna. „Ta karta nie istnieje!”
Już nie mogłem się powstrzymać, wybucham śmiechem.
Dwa dni później, Komandos dostaje opis umiejętności na karcie. I pomimo że nie wygrywa on gry… to wciąż pozostaje jedną z moich ulubionych kart w całej talii.