No dobrze, czym Aeon’s End różni się od tego przysłowiowego Dominiona, czy Thunderstona, co w tej grze jest niezwykłego, oryginalnego, dlaczego wszyscy wciąż tylko o tym Aeon’s End w kółko piszą, dyskutują, dlaczego nieustannie pojawia się w polecankach na forach i grupach poświęconych grom?
Dla mnie Aeon’s End to gra wyborów, opcji poukrywanych w każdym zakamarku tury, decyzji do podjęcia, które sprawią, że siedzimy nad stołem i debatujemy co robić, na co się zdecydować. Weźmy pierwszy z brzegu przykład – kasa.
Jak w większości deckbuilderów, czy to w Dominionie, Thunderstonie, Trains, czy w Mystic Vale, podstawowym typem kart w grze są karty ze złotem (tu walutą jest aeter). Jak w każdym deckbuildingu za złoto kupujemy nowe karty i ulepszamy naszą talię. Wszystko dobrze, wszystko klasycznie – przed nami na stole leży dziewięć stosów, dziewięć typów kart, które możemy kupić, by ulepszyć nasz deck. Jesteśmy w domu, znamy te klocki, wiemy jak się nimi bawić.
Tylko że Aeon’s End oprócz opcji zakupu nowych kart, ma w ofercie jeszcze kilka pomysłów na to, jak wydać kasę. Możesz wydać 2 eteru, by zacząć ładować swoją specjalną super moc. Pięć ładowań i twój bohater dokona czegoś bardzo spektakularnego (np. pozwoli dociągnąć dowolnemu graczowi przy stole dodatkowe 4 karty. Z dziewięcioma kartami na ręce można naprawdę zaszaleć!).
Możesz także wydać eter, by się skoncentrować i przygotować zaklęcie – obrócić tak zwaną bramę i załadować ją zaklęciem (które odpalimy w następnej turze). Różne bramy mają różny koszt ładowania, więc zawsze będzie to ciekawa opcja.
Jeśli masz więcej kasy na ręce, zamiast obracać bramy, możesz wydać eter, by taką bramę otworzyć raz a dobrze – będzie przygotowana na zaklęcia już do końca gry. To droga akcja, ale jeśli masz kasę, masz zgryz – nowe karty, czy otworzyć bramę…
Za eter – czasem – można także ściągnąć klątwy i moce specjalne bossa, z którym walczymy. Nasz główny przeciwnik otacza się dwoma typami kart – minionami, które chcą nas zjeść i ukatrupić, oraz specjalnymi klątwami i mocami. Te ostatnie można usunąć z gry właśnie eterem. Siedzi ten boss na środku stołu otoczony kartami dodatkowych mocy i każda ma swój koszt, by wywalić ją z gry.
Prosty deckbuilder. Dziewięć stosów przed nosem, z których można kupować karty. No chyba że wolisz ładować swoją abilitkę. Albo przygotowywać zaklęcia. Albo otwierać bramy. Albo odrzucać klątwy… Wybory. Opcje. Dobra zabawa.