No bo w co wtedy grywaliśmy? Był Mortal Combat, był Doom, była Civka, były mega popularne Pinballe, było tych gier z jednej strony bez liku, z drugiej, nadal tyle, że jesteśmy w stanie większość z nich dziś wymienić, były ich dziesiątki, ale przecież nie tysiące jak obecnie. Jednym z kultowych gatunków gier były Football managery. Ja sam grałem na moim PC w managera Bundesligi, który oryginalnie był stworzony na Amigę.
To jedna z tych gier dla których naprawdę zarywałem noce. Jedna z tych gier, obok oczywiście Civki, dla których grało się jeszcze jedna kolejkę, jeszcze jeden sezon, jeszcze jeden transfer. To ten tytuł, który sprawił, że dziś jestem wyrozumiałym ojcem i gdy w ostatnich latach mój syn zarywał noc przy komputerze, groźnie tylko kiwałem palcem, a w duchu biłem mu brawo i gratulowałem.
Jansenowi, autorowi Eleven, udało się jednak nie tylko perfekcyjnie przenieść tu ducha komputerowych managerów, nie tylko oddał ten balans w zarządzaniu budżetem i formą zespołu, tym tańcem pomiędzy inwestowaniem w większy stadion, w lepszych piłkarzy, a wypłatami i kosztami na koniec miesiąca, lecz poszedł krok dalej. A mówiąc dokładnie, o dwa kroki.
Pierwszym elementem, którego tamte gry nie miały to pracownicy klubu. To zespół medyczny, to trenerzy fitness, to pracownicy biura prasowego, psychologowie, to cała armia ludzi pracująca dzień w dzień w biurach klubu. Trener młodzików pozwala ci rozwinąć strategię na szkolenie młodzieży. Steward sprawia, że trybuny zawsze będą pełne. Agent pozwala wybierać spośród lepszych piłkarzy. Talia 36 pracowników to ocean fajnych wyborów, strategii, nowej warstwy zabawy w starym dobrym managerze.
Drugi krok to scenariusze. Rozgrywki w komputerowego managera różniły się zespołem, różniły się kiedy złapaliśmy kontuzję, a kiedy przegraliśmy mecz, lecz powiedzmy sobie szczerze, generalnie było to klepanie w kółko tego samego, mecz u siebie, kasa, mecz na wyjeździe, przegrana, mecz u siebie, kasa, mecz na wyjeździe, remis, kontuzja, mecz u siebie…
Nie chcę mówić, że to gra dla starych ludzi. Nie chcę nikogo wykluczać. Nie chcę zniechęcać młodszych do Eleven. Ale powiem tak – bracie, jeśli jesteś mężczyzną po czterdziestce i w 93’ roku zarywałeś noce przy komputerze, kupuj Eleven i daj się porwać w sentymentalną podróż do wspomnień. Jansen zbudował bowiem pierwszą na świecie działającą maszynę czasu.